poniedziałek, 1 września 2008

O tym, że mam internet....

Otóż się przeprowadziłam. I podpięłam się do netu. I jesteśmy szczęśliwi!
I wszystko będzie dobrze, bo potrafię sobie poradzić ze swoim życiem i wiem, że daję radę! Jest bosko, a tak!
Nie spodziewałam się, że się uda, a tu sie udało. Nie zapeszając - wszystko ok. A co. Taki gest. Siedzę piszę notkę z mieszkania swego wynajmowanego i w ogóle szał. Mam net, mam kompa, póki co mam tv. Mam lodówkę i będę mieć swoją pralkę... I kuchenkę mam - proszę nie przychodźcie mnie okradać.
Ale wierzę, że nie zrobicie tego. Jest dobrze. To dziwne, jak rzeczy cieszą. Mogę pisać maile z domu!!
I nie wiem, co jeszcze.

Pozdrawiam.

3 komentarze:

  1. mogę tylko dojść do wniosku że to poprzednie lokum działało na Ciebie unieszczęśliwiająco ;P
    mogę, mogę?
    PS. Zajebiście, że zajebiście. Kaczuszka odtuptała i kaczuszka podziwia, jaki świat piękny. Pewnie, lepiej widać świat jak się na niego nie patrzy mamie kaczce spod... no, spod ramienia ;)
    Dumna jestem z Ciebie, moja kaczuszko. Tak trzymaj, koniecznie.
    Białą herbatą piję zdrowie drugiego kompletu kluczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. szczęściara!! ja juz od pół roku ani komputera ani netu. :( odwyk normalnie jeszcze z 4 lata i sie przyzwyczaje

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie martw się - odetną Ci...

    OdpowiedzUsuń