piątek, 27 lipca 2007

O tym, że wróciłam...

Generalnie jestem wrócona i w sumie było fajnie. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co napisać, bo w sumie wiele się działo, ale nic takiego. Przynajmniej na Mazurach. Rutyna, wiecie. Nic ciekawego. Co nie zmienia faktu, że bardzo się z tego cieszę. Bo chyba wolę, żeby się nic nie działo, niż żeby się miało dziać wiele złych rzeczy, prawda? Obyło sie bez wypadków, przypadków, przypałów i innych takich. Raczej jestem z siebie dumna, bo w sumie widzę, że coraz lepiej sobie radzę, a moja dziewczynka zdała, więc wszystko dobrze się skończyło.
A teraz jestem w Warszawie. Co prawda jadę do domu jeszcze dziś, ale wracam w sobotę już na cały miesiąc. I wtedy sie dopiero zacznie. Nie powiem, żebym się tym nie denerwowała. Właściwie to dość mnie to niepokoi, bo nie mieszkałam jeszcze tak długo poza domem. Choć prawdopodobnie po tym miesiącu nie będzie mi się chciało już wracać. Przychodzi taka pora, że należy się z domu wynieść dla dobra siebie i reszty rodziny. Tak mi się wydaje i tak w sumie mówią wszyscy dookoła. Więc coś w tym chyba jest.
Trochę smutna sprawa jest z tym, że muszę napisać pracę magisterską. Moja pani promotor po przeczytaniu dość pobieżnym moich wypocin stwierdziła, że to jest do poprawy, a w ogóle to mam za mało literatury, a poza tym, to za szczegółowo. Sama nie wiem, jak się do tego zabrać i przeraża mnie wizja wzięcia IOeSa, bo nie wiem, czy sobie poradzę z pisaniem tej pracy, jak mnie nie będzie nikt motywował. Ponadto nie mam pojęcia, jakie są warunki i generalnie nic nie wiadomo. Trudno, nie. Zajmę się tym kiedy indziej. Scarlet O'Hara była mądrą kobietą :)
I jeszcze się boję kwasów. Ale mówią mi, że mam się tym nie przejmować, będę się starać, zobaczymy, jak mi pójdzie. Wierzę w moja silna wolę. Poza tym mam taka obawę, że... Hm... Jakby to sformułować? Chodzi o to, żeby nie pomylić się w ocenie sytuacji. W ocenie tego, co jest fizjologią, a co jest uczuciem i jakie to uczucie. I wydaje mi się, że zasada, że lepszy wróbel w garści nie do końca się sprawdza w sprawach sercowych. A Wam jak się wydaje? Nic to. Piszę enigmatycznie jak cholera, ale chyba jeszcze nie ma sensu wdawać się w szczegóły :)
Jak się pisze - szczegóły, czy strzeguły?
Napisz "detale".*
<<>>

Znacie mnie już trochę i wiecie, że lubię się martwić na zapas. Dlatego wszystko, co piszę o takich rzeczach należy brać przez pół, bo jeszcze z milion lat mnie, zanim sytuacja rozwinie się do tego stopnia, że będzie można się nią naprawdę przejmować. A póki co jest fajnie i należy się tym cieszyć. Wszystko będzie dobrze, a wiara czyni cuda.
Pozytywne wibracje. A co!

Pozdrawiam
--
* A. Sapkowski - Saga o Wiedźminie. Chrzest ognia bodaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz