niedziela, 29 listopada 2009

O tym, że chyba potrzebuję się podzielić znowu swoją beznazdzieją...

Czasem trzeba. Czasem rzeczy wcale nie wychodzą tak, jakby się chciało. Czasem mam już dość sztucznego uśmiechu i udawania, że wszystko jest w porządku. To naprawdę kosztuje wiele wysiłku. A czasem mam po prostu chciałaby siąść i gapić się w ścianę. Albo w telewizor. Albo w komputer. Tymczasem świat wymaga ode mnie aktywności...
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to dobrze. Że aktywność jest lepsza. Powinnam coś robić, a nie siedzieć i myśleć, ale nie mam energii na to. Wystarcza mi tylko na tyle, żeby rano wstać i iść do pracy...
Kiedy ludzie pytają się, co tam u mnie, odpowiadam, że płacz i zgrzytanie zębów. Bo to prawda. Ale wierzę, że to przejdzie. Zawsze przechodzi.

Czekam na święta. Czekam na przerwę w pracy. Na zmianę. Zmiana powinna wyjść ze mnie. Czekam na siłę, aby tę zmianę przeprowadzić. Kiedyś będzie dobrze. Muszę sobie to powtarzać. Bo tylko na tyle na razie wystarcza mi siły...

Pozdrawiam.

PS.

Dziś wigilia Andrzeja. Czas wróżb... Proszę wywróżyć mi, że będzie dobrze...

M.

sobota, 14 listopada 2009

O tym, że nie mogę iść spać...

Nie mogę iść spać, choćbym chciała. A to dlatego, że nagrywam płytę. A to trwa. I trwa. Trudno.

Ponieważ nic konstruktywnego nie przychodzi mi do głowy, pomyślałam, że sobie napiszę na blogu kilka słów. Pewnie już zapomnieliście, że istnieję, tak dawno się nie odzywałam... Ach, jaka jestem żałosna, kierując te słowa do ludzi, których nie ma. Bo przecież nikt tego nie czyta, no chyba że powiem napisałam notkę na blogu, może przeczytasz? Tylko że ostatnio jakoś mi się nie chce. Śmieszne.

Nie chodzi o to, że nie miewam przemyśleń. Miewam, można nawet powiedzieć, że za wiele. Moimi przemyśleniami dzielę się werbalnie z ludźmi do których mogę gestykulować, bo mnie widzą. Z ludźmi, którzy nawet odpowiadają. Są interaktywni! Są tacy na świecie jeszcze.

A rzeczy które pisałam tutaj trzy lata temu... Takimi rzeczami przestałam się dzielić, bo już dawno się nimi podzieliłam. Ile razy można słuchać tego samego, ile razy można to czytać? Są limesy. Poza tym przemyślenia napadają mnie daleko, a na dodatek nie chce mi się już klikać.

Przemyślenia nie do powiedzenia zapisuję w kajeciku. I nikomu nic do tego, nawet mnie, bo pismo jest nie do odcyfrowania już po dwóch tygodniach. Ci, którzy chcieliby wiedzieć, niech mnie zapytają - może będę miała nastrój do zwierzeń. Zresztą niektórzy już nie muszą pytać. Ci którzy wiedzą - niech się nie martwią. Zawsze przechodzi.

Nie umarłam, czekam na zmartwychwstanie - pewnie koło marca albo kwietnia. Będę się odzywać.

W razie wątpliwości proszę o kontakt.

Pozdrawiam,
Madgalena