środa, 30 lipca 2008

O tym, że prauję ciężko...

Czy to nie straszne? W sumie to nawet mam wyrzuty sumienia, że nie pracuję wystarczająco ciężko i efektywnie. Tak bardzo chciałabym móc zrobić wszystko. Ale nie wszystko się da. Zostałabym sobie w pracy, ale czasem zwyczajnie nie mam siły. A może mam. Może jednak brakuje mi motywacji? Choć wydaje mi się, że mam jej wystarczająco dużo. Dawno takiej nie miałam.
Chciałabym mieć taką samą motywację do pisania magisterki, ale jak przychodzę do domu, to jestem zbyt zmęczona i skołowana. I to już jest straszne. Ale wiem, że dam radę i zrobię to, bo jestem świetna. Tak właśnie będzie.
A tymczasem jutro ostatni dzień miesiąca. Czyli dzień, w którym z pracy wychodzi się o szesnastej z minutami. Niezależnie od tego ile jest tych minut, nawet jeśli jest ich kilkaset... Raczej nieśmieszne, ale prawdziwe. Poradzę sobie, bo zawsze sobie radzę.

Brakuje mi czegoś. Ale nie wiem, czego. Zobaczymy, może się okaże. Póki co w nagrodę mam pryszcza na brodzie...

A teraz trochę z innej beczki. Mam na co czekać. Jadę we wrześniu na koncert. Raczej na festiwal. Jako że jestem lokalną patriotką mimo wszystko, to zamierzam się pochwalić. Jadę na Euroszanty&Folk. Tak, tak, tak. Główny bohater - Clannad. A to ci! Bardzo się cieszę. Bardziej chyba na to czekam niż na przeprowadzkę. Jakoś sobie nie zdaję sprawy z tego, że został jeszcze miesiąc. Bo to znaczy, że trzeba też myśleć o sesji i magisterce i tym wszystkim, co wypycham skutecznie ze swojej świadomości, zastępując to pracą. Czy to objaw alko... nie - pracoholizmu? Nie wiem, może... Ale trochę nie mam teraz wyjścia innego niż pracować. Taki lajf...
W każdym razie - Clannad jest boski. Wczoraj miałam wieczór retro i przypomniałam sobie wszystkie moje ulubione kawałki i rozpłynęłam się we wspomnieniach ze szczęśliwej młodości. Jakie to było piękne, kiedy człowiek nie musiał się przejmować takimi rzeczami jak teraz. Naprawdę tęsknię za tamtymi czasami. Zdaję sobie sprawę z tego, że też miałam problemy, które były dla mnie wielkie i straszne. Ale to przywilej młodości. Chciałabym móc wrócić do tamtych czasów ze świadomością tego, co wiem teraz. Byłoby pięknie... Albo i nie. Nie wiadomo.
Ciekawe, jak wiele rzeczy przypominają nam piosenki. I muzyka w ogóle. Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki - napisała Marysia w swoim CV. W sumie ją rozumiem... A Wy?
Teraz słucham kolejnej płyty młodości. Okazuje się, że ta młodość wcale nie jest taka odległa. Okazuje się, że niebawem minie rok, odkąd sprowadziłam się do Warszawy. Nawet nie wiem, kiedy to przeleciało...
Boję się przyszłości, ale stawię jej czoła i wiem, że wszystko będzie. A może nawet będzie dobrze. Zobaczycie. Albo przeczytacie.

Pozdrawiam

środa, 23 lipca 2008

O tym, że trudno mi się zebrać do napisania czegoś...

Za wiele wrażeń jakoś. Za wiele się wydarzyło. A na większość nie miałam żadnego wpływu.
Wyjazd bardzo się udał. Naprawdę jestem zadowolona z wakacji, choć tylko nienormalni ludzie jadą na urlop do słonecznej Szkocji... Poznałam masę wspaniałych ludzi i paru mniej wspaniałych też. Większość była dla mnie miła. Zobaczyłam mnóstwo pięknych miejsc i wiele barów i klubów. Wydałam kupę kasy. Nie opaliłam się. Przywiozłam dobry humor. I zostawiłam go w pociągu.

Nie wiem, dlaczego złe rzeczy spotykają tylko dobrych ludzi. Ludzi, którzy nie zasługują na to, by spotykały ich złe rzeczy. Teraz wszystko jest trudne. A najgorsze jest to, że nie tylko ja muszę dać radę. Właściwie to, czy ja sobie dam radę, tak naprawdę nie ma znaczenia, bo to nie ja muszę sobie radzić. A ja zawsze sobie poradzę. Chciałabym móc przekazać coś z tej mojej umiejętności innym.

Generalnie mi tak bardziej smutno niż wesoło. Jestem pozbierana i silna, zwarta i gotowa. I tylko trochę żałuję, że nie możemy się wspólnie cieszyć się głupimi historiami ze Szkocji i oglądać zdjęć i się z nich nabijać. I w ogóle.
Teraz jest trudniej.

Może spróbuję się modlić. Powiedziano mi możesz się pomodlić, jeśli potrafisz... Próbowałam i będę próbować. Nie umiem modlić się za siebie. Ale mogę za innych. To że ja nie zasługuję na boską łaskę, nie znaczy, że inni nie mogą i nie powinni jej otrzymać. Najgorsze są sytuacje, w których nie można nic zrobić. Dlatego będę próbować. Bo to jest jakby robienie czegoś. Sama nie wiem zresztą.

Wszystko to niesprawiedliwe. A ciasteczko szczęścia wciąż przekonuje mnie, że szczęście się do mnie zbliża i że wystarczy tylko poczekać do następnej pełni. Czy mogę oddać moje szczęście innym? Czasem wolałabym, żeby to mnie spotykały złe rzeczy, zamiast spotykać moich bliskich.

Nie cierpię być dorosła, bo dorośli muszą się borykać z problemami nierozwiązywalnymi. I ja też teraz muszę i nie wiem. Czas nadać sobie priorytety i narzucić dyscyplinę - wtedy wszystko będzie dobrze.
Jeszcze pięć tygodni. Potem będzie strasznie.

Pozdrawiam

sobota, 12 lipca 2008

O tym, ze nie mam polskich znakow...

Nie mam polskich znakow, bo jestem w Szkocji. Szkockich tez nie mam. Zasugerowano mi, zebym sobie zainstalowala, ale nawet nie podjelam dyskusji, bo dlaczego mam robic jakies dziwne rzeczy na cudzym komputerze. Wiec nie bede miec polskich znakow. Jedna nocie mozna przezyc, prawda? Wiec nie ma zmartwienia.
Nie wiem, czy wiecie, ale zimno tu jest. Moze rzeczywiscie trzebabylo jechac na urlop w cieplejsze strony? Chorwacja, albo Grecja, albo Hiszpania. Albo Mazury :P
Generalnie to jednak dobrze sie bawie. Nawet duzo rozumiem i dogaduje sie. Mam adoratora, ale nie wiem, czy sie do niego przekonam.
Nie ma przystojnych Szkotow. Naprawde:) Choc to tez moze byc rozne ze wzgledow natury fizjologicznej. Moze zaczna mi sie jednak podobac na przyklad dzisiaj.
Jutro mija pierwszy tydzien. Dwa tygodnie to malo na urlop. W przyszlym roku jade na wiecej... I dalej. I w ogole. Zwlaszcza te wogole.
I nie wiem, co jeszcze. Wszystkie emocje jeszcze we mnie siedza wiec nie moge ich przekazac. Bede pisac potem. Jak wroce. Na razie staram sie nie myslec i wszystko jest ok. Praktykuje ScarlettO'Haryzm. Moje ulubione podejscie do zycia.
Zycze wszystkim cieplego urlopu. Powywnetrzam sie potem.

Pozdrawiam

czwartek, 3 lipca 2008

O tym, że wyjeżdżam znowu...

No dobra... Zbieram się do napisania tej notki już długo. Ale jakoś niekoniecznie mogę się zebrać. Na wszystko potrzeba czasu. To pewnie dlatego, że nie mogę pozbierać myśli.
Wyjeżdżam jutro do Sosnowca. A w niedzielę wylatuję do Edynburga, a potem jadę do Aberdeen. Obejrzę sobie te wszystkie miejsca, o których Marysia mi opowiadała. Czy się cieszę? No cieszę się, nawet bardzo.
I właściwie na tym można by skończyć. Odpuścić sobie pisanie o tym, że nie posunęłam mojej pracy magisterskiej nawet o pół strony do przodu. O tym, że praca. O tym, że rodzina. A może o tym, że od września wyprowadzam się stąd gdzie indziej... Na Mokotów konkretnie. Odkąd odwiedziłam Sqrcię, chciałam mieszkać na Mokotowie. No i proszę.
O tym, że pewnie nie będę tam miała netu też nie napiszę. Ani o tym, że widziałam się z Tomkiem.
I jeszcze o tym, że się boję. I nie wiem, co będzie ogólnie.
Jak widzicie, mogłam napisać wiele notek od ostatniej. Ale jakoś nie szło mi. To działa tak, że jak nie mogę sobie z czymś poradzić, to piszę. Najwyraźniej z tymi wszystkimi rzeczami sobie jakoś radzę. With a little help from my friends...
Bo mam taką umiejętność, że sobie radzę. I sobie poradzę.
A tymczasem absorbuje mnie wyjazd. Całkowicie właściwie. Odrywam się tylko do tego, żeby pracować, bo muszę zrobić wiele rzeczy przed wyjazdem. A został mi tylko jeden dzień.

Jeszcze dzień mówię pas odchodzę stąd...
Jeszcze dzień znikam z nią poza ląd...
*

Czy to nie piękne?

Nawiasem mówiąc polecam twórczość okołożeglarską i okołoszantową Mordewindów. Taki mam gest. Zwłaszcza Ave Virgo Maria. No i oczywiście nową płytę.
Jakoś jest dobrze.

Pozdrawiam
--
Jeszcze dzień - Mordewind