niedziela, 10 sierpnia 2008

O tym, że świadomość czasem spada na człowieka znienacka...

Generalnie chodzi o to, że uświadomiłam sobie w końcu - zajęło mi to mniej więcej rok - że już nie wrócę do rodziców. Że nagle jestem dorosłą samowystarczalną jednostką zdaną tylko i wyłącznie na siebie. Że odpowiadam sama za swoje czyny i nie ma nikogo, kogo mogłabym winić za swoje porażki i komu być wdzięczna za swoje sukcesy. Jestem tylko ja. Ja, ja i ja... I ja sama sobie muszę radzić. Owszem, mogę pytać o zdanie przyjaciół, mogę pytać rodzinę. Nawet mamę i tatę. Ale to nie zmienia faktu. Jestem sama samotna, tak smutna, z chorągiewką pożegnalną... I co Wy na to?
Za 3 tygodnie wyprowadzam się do nowego mieszkania, gdzie nie będę miała współlokatorów, żadnego zwierzchnictwa, nikogo, kto powie mi, co mam robić. Pamiętacie, jak mówiłam, że chciałabym mieć kogoś, kto mówi mi takie rzeczy? No więc nic z tego. Dotarło do mnie, że w końcu się usamodzielniłam. Mam odpowiedzialną pracę, mam mieszkanie, w którym już niedługo zamieszkam, mam swoje życie... Swoje własne, osobiste. I będę musiała nim żyć. Już nie będę mogła żyć życiem rodziców, współlokatorów, czy kogokolwiek. Tylko swoim.
I co ja mam zrobić ze swoim życiem? Zapewne Was to nie zdziwi, ale nadal nie wiem. I właśnie dlatego czuję się lekko przytłoczona tą świadomością. Nawet nie chce mi się narzekać na codzienność, która wcale nie jest taka różowa, jakby się mogło wydawać.
Nie chce mi się myśleć o tym, że już niedługo jest wrzesień, że Tomek nie zadzwonił, że nie mam faceta, a tak bardzo potrzebuję bliskiego kontaktu, pocieszenia i wparcia. O tym, że nie wiem, co z sesją, pracą magisterską, że przesiaduje po dziesięć godzin w pracy i jestem zmęczona. Że nie mam łóżka, że nie mam pościeli, że nie mam internetu. I w ogóle zwłaszcza... Znacie to na pamięć, ja zresztą też.
Najgorsze jest to, że niezależnie od tego, jak dobrych i kochanych mam przyjaciół, to będę musiała się tym zająć sama.
I będzie dobrze, bo jak ma być?
Jestem przerażona. W związku z tym idę na ScarlettO'Haryzm - pomyślę o tym jutro. Metoda wyparcia jest dobra jak każda inna. Będę oglądać serial, a potem się wyśpię.

Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. Wiesz co? Chwilami jak Cię czytam / słucham, to mi się jeden kawał przypomina.

    Facet wraca w nocy do domu. Z kieszeni wystaje mu wejściówka do agencji towarzyskiej. Żona w płacz.
    - Czemu ty mi to robisz? Dbam o dom, gotuję sprzątam, dzieciakami się zajmuję. Czemu Ty chodzisz na te dziwki?
    - Kochanie wiesz... jak ja z nimi uprawiam sex, to one tak fajnie jęczą, a Ty nie.
    - No a gdybym ja jęczała to nie chodziłbyś do tego burdelu?
    - No wtedy nie!
    No więc wieczorem zaczyna się gra wstępna - mąż żonę całuje a ta odrywa usta od jego ust i pyta:
    - Mam już jęczeć?
    - NIE - poczekaj.
    Facet schodzi do parteru - napalony już jak nie wiem co...
    - MAM JUŻ JĘCZEĆ?
    - NIEE poczekaj!
    Kochają się, wreszcie facio dochodzi i szepcze:
    - No teraz... jęcz... jęcz!
    - Na życie mi brakuje, znów za gaz podnieśli, Marek ma dwóje z fizyki, Jola nie ma butów, nie wiem co mam jutro kupić na obiad...

    Owszem - życie czasami ssie na maksa. Takie już jego wredne prawo. Przyzwyczaj się do tego i weź sobie w końcu wbij do głowy, że żyjesz dla siebie. Nie dla rodziny, nie dla przyjaciół, nie dla faceta / kota / wiewiórki czy ojca Rydzyka. Dla siebie.

    Nie będziesz wiedziała co masz robić? Mnie się coś tak wydaje, że po raz kolejny zdecydowanie doszukujesz się problemu tam, gdzie go nie ma jednocześnie nie mając najmniejszej ochoty dostać żadnego rozwiązania. Bo widzisz - to, że nikt Ci nie rozkazuje, nie bierze za łeb i nie mówi "masz zrobić A i B, bo inaczej..." i tu litania pt. szlaban na wyjścia, obcięcie kieszonkowego / internetu / czort wie czego jeszcze jest w tym całym cyrku najfajniejsze.

    To się nazywa swoboda - to, że nie musisz się przed nikim spowiadać, tłumaczyć, to że możesz sobie w weekend w środku dnia wstać z wyra, poleżeć godzinę w wannie ciepłej wody, a potem tańcząc nago po pokoju śpiewać na całe gardło motyw tytułowy z "Friends", to że nie musisz robić prania wtedy kiedy nie masz na to ochoty - ta swoboda jest cholernie fajna.

    Konsekwencje się ponosi - normalne. W dupę dostaniesz też nie raz - normalne. Chcesz to zamienić na życie pod czyjąś spódnicą / spodniami? Twój wybór. Ciekaw jestem tylko, jak szybko byś się tym "życiem" po prostu porzygała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chce już wracać do przeszłości. Była ciekawa, interesująca i zajebista i już nie wróci.
    Nie chce odgrzewać starcy kotletów. Rozmrażać mrożonek z przyjaźni, bo to nie ma już takiego smaku jak kiedyś.
    Przyszli nowi i za jakiś czas pewnie odejdą. Przyszło nowe i za jakiś czas będzie stare.

    Już jest połowa sierpnia. 25 mam egzamin wstępny na realizatora dźwięku. Moje powołanie mój własny cel. Wielu z mojej rodziny się to nie podoba. Bo już się martwią kiedy urodzę dzieci. Kiedy będę miała czas dla męża:P i dla dzieci. A to zawód nie dla Ciebie... itd.

    Śmieszne jak inni, którzy coś dla nas znaczą mogą pokierować naszym życiem. Czasami bardziej zaszkodzą, stwierdzając - ty sie do tego nie nadajesz.
    Mój facet mnie wspiera i nakręca do motywacji dla samej siebie. A reszta ma to koło dupy.

    Wiem,że trudno jest znaleźć sobie kogoś kto Cię w tych 80% zrozumie. Ja mam fart bo mam kogoś komu nie muszę nic mówić a już wie.

    Na razie odsypiam Słowacje.


    Pozdrawiam

    Sorki za nieskładność wszystkiego:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey ;)

    Mhhh... Ile to ja musialem sobie trudu zadać aby Cię - Autorko Bloga znaleść w tym netowym świecie. http://teneniel.mylog.pl/ - to chyba należało do Ciebie... Należało bo już tam nie piszesz a ja TWÓJ wierny czytelnik - wciąz czekałem i czekałem oraz... Cie znalazłem aby ponownie być świadkiem Twoich wspisków. Nawet nie wiesz jak sie ciesze że Istniejesz na innym Blogu ;)

    Pozdrawiam serdecznie i... śledzę wpsiki od dziś tu :D.

    - Ziko -

    OdpowiedzUsuń
  4. myszko - rok minął nagle i to nawet z okładem.
    mav ma trochę racji pisząc, że szukasz problemów tam, gdzie ich nie ma.
    To nareszcie będzie Twoje mleko, to, którego nie będziesz miała w lodówce. I nie będziesz musiała się ubierać wychodząc z pokoju :)
    Pomyśl, jak niesamowitą drogę przeszłaś przez ostatnie półtora roku.
    To jest zajebiste i ja jestem z Ciebie strasznie dumna.
    Ale też, daję Ci pościel i talerzyki na drogę, i myślę, że smutno nam będzie bez Ciebie.

    OdpowiedzUsuń