poniedziałek, 25 maja 2009

o tym, że nagle jestem strasznie zabiegana...

Zarzucono mi dziś, że nie znalazłam sobie jeszcze następnych studiów. A ja nawet nie mam czasu, żeby sobie spokojnie usiąść przed kompem i notkę napisać, a co dopiero szukać uczelni... Prawda?
No nie wiem, nie mówię, że to jest złe, bo przecież nareszcie mam jakieś życie. Tylko trochę jestem zmęczona. Właściwie to się cieszę. Nie siedzę już tyle w pracy, wychodzę wciąż, nie dosypiam. Standard. Dobrze.
Już niedługo koncert. A wcześniej też kroją się jakieś większe wyjścia i spotkania. Naprawdę się cieszę. Czekam też na urlop. Taki, żeby nie biegać, tylko sobie odpocząć - mieć przez chwilę spokój i nigdzie nie pędzić. Ale to jeszcze przyjdzie na to czas. Urlop dopiero w sierpniu. Pomyślcie ile jeszcze się może do tego czasu wydarzyć.

Jabkby się cieszymy!

Pozdrawiam.
M.

3 komentarze:

  1. nie ma tu księgi gości, a ja chciałam się podzielić z całym Twoim internetowym światkiem, że rezygnacja - Twoje drugie imię, więc napiszę komcia... w zasadzie troszkę się z treścią posta uzupełnia.
    o tu: http://w920.wrzuta.pl/audio/2C3lCVJ4ayz/12-bens_brother-bitter_end
    mam nadzieję, że linek zadziała

    hello to resignation
    hello my old friend
    i always seem to see you in the end

    OdpowiedzUsuń
  2. Duużo może sie wydarzyć, wierz mi, jak u mnie... wszystko sie zmienia, i to jakoś samo z siebie, bez wysiłku, łagodnie jakby tak od zawsze miało być :)powodzenia, będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. jakaś nowa notka by się przydała. Dawno nie było. Więc zamiast te korekty wystawiać, to byś coś skrobnęła ;)
    (to ja i moja chandra...)

    OdpowiedzUsuń