wtorek, 15 maja 2007

O tym, że świat szaleje, a ja...

Ewidentnie nie mam weny. Generalnie, jak już napisałam Goldamsel, kiedy jestem szczęśliwa, nie mam weny. Trzeci raz się zbieram, żeby coś napisać. I notka poszła się gonić. Wczoraj wiedziałam jeszcze, co napisać. Dziś w głowie mam tylko pakowanie i pogodę.
Wyjeżdżam. Nawet nie wiecie, jak bardzo mnie to cieszy. Zamierzam oddać się błogiemu nieróbstwu i nie przejmować się absolutnie niczym. Bardzo mi jest to potrzebne i wiem, że choćby lało, a temperatura odczuwalna oscylowała wokół 6 stopni Celsjusza, będę niesamowicie zadowolona z tego wyjazdu. Żałować nie będę.
Nie będę myśleć o miłości, nie będę myśleć o tym, że nikt mnie nie kocha. Nie będę myśleć o tym, że nie mam obiektu uczuć i nie mam o kim myśleć przed zaśnięciem. Nie będę się przejmować sesją i pracą. Nie będę myśleć o domu i niedokończonym pokoju. W ogóle nie będę się przejmować.
Będę za to pływać, siedzieć przy ognisku, będę śpiewać, będę grać i będę pić. Będę się radować. Będę chodzić po lesie. Będę ciągnąć za sznurki. I będę się radować.
I tak ma być.

Świat szaleje, a ja wypływam w rejs!

I tak ma być. Notki bez narzekania są krótkie, bo narzekać można dużo. A jak się człowiek cieszy, to nie ma czasu o tym pisać, tylko idzie się radować. Nie przejmuję się nawet tym, że zaraz muszę iść do pracy:)

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz