środa, 28 maja 2008

O tym, że bolą mnie plecy...

Czy to nie straszne? Powiem Wam, że tak. Bo to znaczy, że a) źle sypiam; b) jestem ciągle spięta; c) jestem przemęczona. I tak dalej...
Oraz nic mi się nie chce, ale to nie jest powód tego, że mnie bolą plecy... hihi.
Generalnie jest tak, że w piątek jadę na Mazury. I pewnie bym się cieszyła nawet. W sumie to się cieszę. Tylko nie mam siły i wszystko mnie boli. Ale to przez to, że jestem niewyspana, albowiem byłam wczoraj u Agatus na śpiewankach. I nagle się okazało, że jest pierwsza w nocy i może trzeba by iść do domu. W każdym razie było cudnie. I takie są efekty. Kto to widział z nocą się nie liczyć?
Powinnam się zacząć pakować, albo przynajmniej zastanawiać, co chcę zabrać. Ale jakoś nie mogę uruchomić mózgu.
A najgorsze jest to, że chciałam napisać radosną notkę o tym, jakie to fajne, że jadę na Mazury i odpocznę i będzie fajnie. Ale niestety nie poszło mi wcale, cholera.
I w sumie to nie wiadomo. Pewnie po powrocie napiszę coś fajnego.
Bo tak naprawdę to się cieszę, bo jedzie Marysia i jadą wszyscy inni, i Beiza. I w ogóle. Zwłaszcza te wogóle są ważne.
No i więc w związku z tym, kończymy tę nierówną walkę. Położę się na chwilkę i poczytam sobie "Into The Wild", a potem zacznę się zastanawiać, co zrobić.

Bo w sumie to naprawdę "świat szaleje, a ja wypływam w rejs". Znowu.

Pozdrawiam

1 komentarz:

  1. taki stresujący okres:D ale maj zawsze taki jest urwanie głowy:D

    OdpowiedzUsuń