środa, 4 czerwca 2008

O tym, że mam opryszczkę...

Wargową, żeby nie było. Powiem Wam, że potrafię sobie wyobrazić parę rzeczy, które są gorsze od opryszczki wargowej (na przykład ta druga), ale nie jest ich aż tak wiele. Mimo to przyzwyczaiłam się już nieco do tego, że mam ją zawsze. To znaczy co roku jak jadę na Mazury. Naprawdę się przyzwyczaiłam. Ale chyba się wybiorę do lekarza, bo ona z roku na rok jest coraz gorsza i gorsza. Niedługo pochłonie mi całą twarz!
Oczywiście przesadzam. Jednak to jest coś jak kolka nerkowa, albo miłość, jak się tego nie przeżyło, to się nie wie, jak to jest :)
Nie życzę nikomu, żeby musiał ją przeżywać. Nie miłość. Kolkę nerkową i opryszczkę:)
A poza tym?
Hm... Chyba powinnam piać tutaj z radości. Powinnam?
Jestem dorosła i nikt nie mówi mi, co mam robić. To jest dobre. Ale mnie się nie podoba. Wolałabym, żeby ktoś mi mówił, co jest dobre, a co złe. Marysia powiedziała mi: "niezależnie od tego, co zrobisz, ja i tak będę cię wspierać" - jedna z piękniejszych rzeczy, jakie usłyszałam w życiu. Tylko że to co ja zrobię zależy tylko i wyłącznie ode mnie. I ja będę musiała za to płacić. Truizm, nie? Uczę się dorosłości. Rychło w czas...
Czy to co zrobiłam było dobre? Tak, Kurwa! Przepraszam. No i teraz będę się zastanawiać. Nie zrobiłam nic złego. To było dobre. Bo było dobrze. I - teraz już nic nie będzie, więc wszystko w porządku.
Dlaczego nie umiem wyłączyć mózgu. A przy okazji hormonów? Myślałam, że uda mi się przejść nad tym do porządku dziennego. Starannie próbowałam wyprzeć z myśli świadomość istnienia tego jednego małego problemu. Może by się udało, gdyby nie to, że to ja właśnie, a nie ktoś inny. A tak dobrze mi szło przez te parę dni... No cóż wyrzuty sumienia się zdarzają. W przeciwieństwie to miłości - przydarzają się mnie częściej niż innym.
No ale można liczyć na to, że więcej nie będzie okazji do wzbudzania wyrzutów sumienia, co w sumie - chyba jest dobre.
O dziwo - mam ochotę się rozpłakać, ale raczej ze zmęczenia niż z czegokolwiek innego. Trudno, nie? Nie będę teraz płakać. Chyba.
Teraz muszę się przekonfigurować z powrotem na Magdę pracującą. I stąpającą po ziemi, a nie unoszącą się 20 centymetrów nad nią.
Tym niemniej - wspomnień sobie nie odmówię. Warto było i nie żałuję. A przecież to zawsze było moim marzeniem - nie żałować tego, co się zrobiło. I nie musieć przepraszać nikogo...
Będzie dobrze, co?

Noc jak każda inna noc jak każda inna noc...

Ale wiedz że nie powiem ci nic dobrego
Nic złego też nie...
I tak nie spotkamy się więcej i tak
I tak nie będziemy się więcej już znać
I tak nasze usta nie będą już ze sobą więcej grać...
*

Edit: Wyszedł mi bełkot, ale kto zna ten wie... A ja sobie zawsze poradzę. Tylko to smutne, że nie umiem się cieszyć, że zawsze znajdę sobie jakiś negatywny aspekt sprawy, prawda? Tylko że tym razem ten aspekt chyba nie jest taki mały? A może i jest? Nie ważne.

Pozdrawiam
--
* happysad - Noc jak każda inna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz