niedziela, 4 maja 2008

O tym, że nie wiem, czemu płaczę...

A może w sumie wiem. Nie wiem, czy wiem... Śmieszne, czy może raczej nie?
W sumie wiem. To jest to samo co zawsze. Miaaał... Jestem biednym samotnym kotem, którego nikt nie kocha. Tak to chyba bywa na wiosnę, że człowiek zaczyna marzyć o tym, żeby dzielić życie z drugim człowiekiem. I chociaż to się kłóci z tym, co mówiłam w poprzednim wpisie, to jakoś się to składa do kupy.
Otóż rozsądek mówi jedno - naprawdę nie potrzeba mi teraz faceta. Ale serce woła coś całkowicie innego - że nie mogę już dłużej być sama. Sytuacja nie jest łatwa, bo przecież Magda nigdy nie była w związku, więc nie wie, jak to jest. A ponieważ nie wie, to wydaje jej się, że się nie nadaje do tego. Naprawdę nie wiem, co mogłabym zaoferować mężczyźnie. Nie mam nic prócz siebie, jak śpiewał happysad. I co z tego. Czy to znaczy, że nie zasługuję na odrobinę własnego szczęścia?
Stoję w obliczu zmian. Nowych kolejnych zmian. Jak zawsze - wszystko na raz. Choć w sumie jeszcze nie teraz. Za jakiś czas. Prawdopodobnie wszystko się skupi we wrześniu. Albo sama nie wiem. Boję się. Boję się, że to już jest koniec. A chciałabym jeszcze zrobić jakieś rzeczy. Oczywiście nie wiem, jakie i nie mam pomysłu, w jaki sposób ich dokonać. Ale czy to szkodzi? Pewnie nie:)
Wszędzie dookoła szczęście wylewa się falami. Emocje buzują. Życie kwitnie. Wiosna. Słonko. Mlecze i niezapominajki za oknem. A ja tęsknię za niewiadomym. Oczywiście, że sobie poradzę. Bo nie wiem, czy wiecie, ale ja sobie zawsze radzę. Zawsze sobie radziłam. Bo nie było innego wyjścia. Teraz też nie ma. Bo nigdy nie ma... Oczywiście zawsze można się zabić, ale czy to nie byłoby zbyt proste? Jakoś nie pasuje mi to wyjście. Za dużo problemów z tym potem. W sensie innych ludzi. Bo ja zawsze przejmuję się cudzymi problemami. Zawsze cudze problemy stawiam sobie na pierwszym miejscu. I cudze szczęście. Czy to dlatego, że nie mam własnego? No-one hears me crying...!
Oczywiście, jak zawsze, panikuję i przesadzam. Oczywiście, jak zawsze, ludzie się tym przejmą i będę powtarzać, że to tylko chwilowe, że już mi przeszło. Że muszę sobie ponarzekać. Zastanawiam się, czy to prawda? Czy faktycznie to jest chwilowe. Czy może powtarzam to wszystkim, żeby się nie przejmowali, bo mają swoje problemy. Czy raczej powtarzam to, bo chcę się sama zakopać w swoim dole i nie chcę, żeby mi ktoś pomagał. Bo to mój dół i sama sobie go będę kopać... Poza tym taki stan, w którym jesteś biedny, samotny i nikt Cię nie kocha, w sumie jest bardzo wygodny. W pewien sposób.
Autopsychoanaliza mi dziś jakoś nie wychodzi... Pewnie jakiś analityk miałby ubaw, albo przynajmniej ciekawy przypadek do zbadania. A może właśnie nie? Może faktycznie jestem pierwsza z brzegu, obojętnie która, w szaroburym szeregu, jedna z wielu i nudna. I beznadziejna. I nieciekawa. Hm?
Wkurza mnie, że w najradośniejszych momentach nachodzi mnie jakaś myśl, która skutecznie sprowadza mnie na ziemię i poniżej poziomu gruntu. Tak jakby tam było moje miejsce. I w sumie w jednej chwili jestem szczęśliwa i zadowolona, a za chwilę wpadam w megadoła i nie mogę opanować płaczu.
A przecież wszystko będzie dobrze. I tyle miłych rzeczy przede mną...
Prawda?

Pozdrawiam

3 komentarze:

  1. There is darkness in my mind OK
    There is sadness in my mind OK

    słowa Riverside
    Wiesz za co ich lubię, że całe życie rozpisali na 3 płyty tzw.: dół i wmawianie sobie tego, że się jest pogodzonym z tym co się stało. Potem syndrom drugiego życia i zastanawianie się czy tego właśnie chcieliśmy. Trzeci i ostatni - że można odpocząć, że gdybyśmy coś innego wybrali to tak samo byśmy reagowali na porażki i winili siebie o to samo... a gruncie rzeczy potem stwierdzenie, że zrobiłoby się tak samo i nie zmieniło niczego nawet w wyniku takiego samego cierpienia, bo to wniosło w nas więcej niż przypuszczaliśmy.
    Trapped inside I have my life back Closed inside I get my life back

    Ja też mam doła i to już zbyt długo:P Jednak coś w tym jest, jestem w ciągłym ruchu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego jak kliknę na komentarze to mi się to otwiera w nowym oknie?
    Wytrąciło mnie to z równowagi i nie mogę napisać już takiego kementarza jak chciałam.
    Może jak mylog zacznie działać to tam skomciuję

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobno miłosćjest najważniejszym przedsięwzięciem naszego życia. W związku jak w zyciu -raz miód raz smród... ale nikt chyba nie jest stworzony do życia samemu, a tobie ejst tym trydniej, ze mieszkasz z dala od rodziny. Trzymaj się. Dużo pozytywnej energii, spotykaj sie ze znajomymi, nawet jak ci sie nie chce i wolisz oglądać tv- nigdy nie wiadomo co mogłoby cie ominąć

    OdpowiedzUsuń