niedziela, 14 grudnia 2008

O tym, że nie będziemy myśleć...

Sama nie wiem, od czego zacząć. Wziąwszy pod uwagę, że nie wszystko nadaje się do napisania tutaj. A nawet większość. Choć z drugiej strony? Niewiadomo.
Tak sobie wiszę. I trochę się miotam i nie wiem, co będzie dalej. Nadal obawiam się, że nic dobrego. I boję się, że zdecydowanie za dużo uwagi poświęcam tej sytuacji. Że powinnam pozwolić temu toczyć się własnym torem, a nie zastanawiać się i analizować. Tylko czy ktoś kiedyś widział mnie, jak nie analizuję? Czy ktoś mnie kiedyś widział na "spontanicznej wycieczce"? Śmieszne-nieśmieszne.
Ale nie ważne - zostawmy to, będzie co będzie i tyle. Najwyżej będzie masakra i end of life as we know it. Choć może nie będzie...

Tymczasem pani promotor, którą pozdrawiam, powiedziała, że jeszcze się ze mną może trochę poużerać. I że w sumie to dobry materiał, tylko trzeba to uporządkować. Od środy nie dotknęłam pracy magisterskiej, ale jutro wracamy do normalności i zajmujemy się rzeczami naprawdę istotnymi - reszta może poczekać. Bo jakby co, to będzie tylko jeszcze trudniej i trudniej, więc trzeba czym prędzej się za to zabrać.
Plan na dziś - prezenty i choinka i bombki. I nie wiem, co jeszcze. Strasznie nie chce mi się wychodzić z domu. Ale nie chce mi się też siedzieć samej... Gdybym miała telewizor... No ale nie mam, więc trzeba wyjść do ludzi i zająć się rzeczami istotnymi. Im więcej rzeczy się robi, tym mniej się myśli, a jak się ostatnio przekonałam, nadmiar myślenia nie prowadzi do niczego dobrego. Podobnie zresztą jak jego całkowity brak. Jednak te filozoficzne rozważania zostawmy sobie na kiedy indziej może. Dobrze?
Prawda, że będzie dobrze?

Pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. hej! Jako że mylog zdechł absolutnie i z kretesem, przeniosłam sie na nowe jedyne słuszne miejsce, czyli TU!
    Weronika, czy goldamsel

    OdpowiedzUsuń