środa, 6 grudnia 2006

O tym, że chyba mi lepiej...

Dostałam pracę. Jutro lub pojutrze będę podpisywać umowę. Biuro numerów tp nie jest takie złe jakby się mogło wydawać. Ogólnie muszę się obyć i osłuchać, ale nie powinno być źle. Chciałabym tam popracować dłużej. Mam nadzieję, że coś z tego będzie. Na razie jestem po szkoleniu, zaczynam od czwartku. Będzie dobrze? Myślę, że tak.
O czym jeszcze myślę ostatnio? Niewiele mam czasu na myślenie. Jestem zajęta martwieniem się tą pracą. Teraz, na razie, będę za bardzo zmęczona, żeby rozmyślać nad życiem... Może to i lepiej, bo jak człowiek ma czas na myślenie, to mu głupoty przychodzą do głowy, prawda? Ja właśnie do takich wniosków doszłam ostatnio, w ramach mojej paranoicznej depresji. Chyba z niej wyszłam już.
Dzisiaj idę na spotkanie z Łukaszem i z Agą, też z obozu. Mamy się umówić na sobotę, bo w sobotę jedziemy do Strzybogi:) Na szczęście mam wolną sobotę, ale za to w niedzielę pracuję od 17... i w piątek też. I w Sylwestra do 21 pracuję... Śmieszne, ale niekoniecznie. W sumie nie miałam konkretnych planów na Sylwestra, ale jakieś tam miałam. No zobaczy się. W sumie jeszcze można coś zrobić wszak.
Wracając do Łukasza... Szczerze mówiąc chyba przestałam się nim martwić. Oczywiście zobaczymy, co się stanie, jak się spotkamy. Ale teraz wydaje mi się, że to wszystko, całe to zamieszanie z zakochaniem/niezakochaniem miało swoją przyczynę w... hmm... w braku innych rzeczy, którymi mogłabym zająć myśli. Żyłam w zawieszeniu, inercji, nie wiem, jak to nazwać, ale mam nadzieję, że wiecie, o co chodzi. Myślę, że wydaje mi się to lepsze, ta sytuacja, która jest teraz. Nie muszę się już tak przejmować tym, co będzie w Strzybodze. A będzie fajnie, jak sądzę. Z przykrością przyjęłam wiadomość, że Brat nie da rady przyjechać... Ale za to będzie Agatka, będzie Ola i wiele, wiele dzieci i innych miłych osób. Zocha na przykład, której teraz, jak sądzę, będę mogła spokojnie spojrzeć w oczy. To dla mnie duża ulga. Bardzo się cieszę na ten wyjazd. I bardzo się cieszę, że dostałam tą pracę. Bardziej niż wtedy, kiedy skarżyłam się na brak euforii. Właściwie przez chwilę naprawdę się cieszyłam jak głupia, z takim "łiiiiii"-podejściem. Ale tylko przez chwilę...
Zadzwoniłam do Damiana, żeby się z nim umowić, bo w sumie to dzięki niemu mam tę pracę. Czuję, że jestem mu coś winna za to. Choć wiem, że on to zrobił z przyjaźni do mnie i nic nie oczekuje za to. Znam go na tyle dobrze, by to wiedzieć. Ja prawdopodobnie w takiej sytuacji zrobiłabym to samo. Dla niego, czy dla kogokolwiek innego, bliskiego mi. A przynajmniej chciałabym wierzyć, że zrobiłabym. Z Damianem widzę się jutro, będziemy oglądać film(y).
Ogólnie mam jutro zabiegany dzień. Rano na 7 badania, potem o 11 dentysta, w międzyczasie muszę zawieźć do biura dokumenty, a potem na 13 mam zajęcia zdaje się na uczelni. No tak, wypadałoby się tam czasem pokazać. W tym tygodniu mam tydzień przychodzenia na zajęcia, bez uprzedniego przygotowania się do nich. W zeszłym tygodniu chyba też taki miałam... Mam nadzieję, że to się nie odbije zbyt mocno na moich wynikach na koniec semestru. Które prawdopodobnie i tak będą słabe. Heh, co robić, trudno, nie?
I jeszcze się cieszę, że nie będę chodzić do pracy na rano, to bardzo miłe, nawet nie wiecie, jak bardzo. Dzisiaj musiałam wstać przed 6... W tym roku chyba nie wstawałam tak wcześnie ani razu. Nie licząc rejsu oczywiście. Ale w tej kwestii rejs się nie liczy. Tam budzili mnie na przykład o 3.45 w nocy... I trzeba było wstać. A myślałby kto, że to wakacje, odpoczynek i tak dalej;)
Jakby ktoś nie zauważył, mam dobry humor. Być może ten blog pomógł mi z wygrzebania się z tego doła. A może to tylko zbieg okoliczności? Nie wiem... Mimo wszystko, dalej jestem samotna. Tylko że chwilowo mi to tak bardzo nie przeszkadza, mam tyle innych zajęć i problemów, że nie mam czasu zastanawiać się nad swoją sytuacją życiową. Tak chyba jest lepiej, o to chyba tak naprawdę chodzi w życiu. Żeby nie martwić się na zapas, radzić sobie z problemami na bieżąco i nie wymyślać sobie nowych nieszczęść. Takie nowe Carpe Diem. I chyba chwilowo pozostanę przy tym Carpe Diem i zobaczę, co się dalej wykoci. Może wykoci się coś dobrego?
Chyba mi lepiej...

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz