środa, 21 marca 2007

O tym, że wiosna wpływa na ludzi...

Jest wiosna, niezależnie od tego, że dziś akurat spadł śnieg, jest zimno i nieprzyjemnie. Jest wiosna, natura budzi się do życia, a z nią w ludziach budzi się... No zgadnijcie, co się budzi? Bo we mnie jest seks...
Tak, tak. Wszyscy jesteśmy podatni na to, co się dzieje z przyrodą, odwieczne koło życia, obroty księżyca i takie tam rzeczy. Przepraszam za eufemizmy, odbija mi się Mgłami Avalonu. Generalnie chodzi o to, że jest wiosna i każdy chciałby się rozmnożyć. Ale że jesteśmy ludźmi, a nie zwierzętami, to nie pędzimy w pierwsze lepsze krzaki z pierwszym lepszym osobnikiem płci przeciwnej, tylko tęsknimy. Mogłabym przemianować mojego bloga na Tęsknota...
Opłotkami zmierzam do meritum. Mimo wszystko bardzo trudno mi to napisać wprost.
Wybaczyłam. Tak. I co dalej? Kocham. Już się nie zastanawiam, czy tak, czy nie. I co dalej? To właśnie jest pytanie.
Bardzo mnie boli, że nie potrafię być przyjaciółką. Jeszcze bardziej mnie boli, że zaprzepaściłam taką szansę. A najbardziej boli mnie, że nie mam na co liczyć.
Przeraża mnie to, bo w sumie teraz, jak na siebie patrzę, to dochodzę do wniosku, że nie mam za wiele do zaofiarowania. Nie mam nic prócz siebie, jak śpiewa Koniec Świata. Boję się tego, że nie jestem warta tego, żeby ze mną być, żeby się mną zainteresować. Mówię teraz generalnie, a nie w odniesieniu to tej jednej konkretnej osoby. Bo wbrew temu, co próbuję sobie wmawiać, wcale nie jestem wyjątkowa. Wręcz przeciwnie, jestem najzwyczajniejszą, pierwszą z brzegu kobietą (dziewczyną?), szarą i nijaką. Staram się, owszem, być wyjątkowa, staram się coś sobą reprezentować. Ale jak przychodzi co do czego, to nie mam nic do powiedzenia. Mogłabym oczywiście mówić o sobie. Tak, na ten temat mogę mówić bardzo długo. Ale po co? Ileż można?
Żal mi, bo w sumie, gdyby to była normalna znajomość, to dałoby się jakoś jeszcze z tego wybrnąć. Ale tak?
Generalnie potrzebuję ludzkiej bliskości, tego mi najbardziej brakuje. Cierpię na niedostatek przebywania, wspólnego milczenia, nicnierobienia, śmiechu, picia. Wspólnoty. Bliskości. Wiem, że nie mam prawa tego wymagać, nie mam prawa nawet tego oczekiwać. Nie wiem, czy mam nawet prawo to napisać...
Jak zwykle za wiele sobie wyobrażam. Jak zwykle przez to cierpię. Jak zwykle wpadam w doła i piszę bzdurne notki, które potem ludzie czytają. Co sobie o mnie myślą? Nie wiem. Czy w ogóle powinno mnie to obchodzić? Obchodzi mnie teraz tylko to, co on pomyśli po przeczytaniu tego. Mimo, że obiecywałam mu, że będzie jak dawniej. Przepraszam, nie potrafię. Dręczy mnie to, że nie potrafię, że piszę bzdurne maile o miłości, że wypisuję takie rzeczy na blogu. Że nie umiem wrócić do status quo. Że przez to wszytko prawdopodobnie stracę go całkiem.
Dręczy mnie to, że podaję się na tacy, choć teoretycznie nie robi się takich rzeczy. Powtarzam to moim koleżankom. Nie okazuj, jak bardzo Ci zależy. Bo wtedy on przestanie się starać. Ale co zrobić, jak on się nigdy nie starał? Przez całe życie nie umiałam uwodzić, dalej tego nie potrafię, więc nawet nie będę próbować. Zwłaszcza, że przez internet robi się to jeszcze trudniej. A na spotkanie teraz już nie ma co liczyć. Prawdopodobnie następnym razem wpadniemy na siebie przez przypadek za jakieś pół roku... I będzie dziwnie.
Szkoda, że nie umiem się od tego odciąć. Przejść do innych rzeczy, zająć się życiem. Przecież moje życie nie istnieje, więc nie mam się czym zajmować...

How much longer will it take to cure this
Just to cure it cause I can't ignore it if it's love *


Popadam w wiosenną depresję. Przepraszam wszystkich czytelników za przygnębiający nastrój, który tu panuje. Ale nawet nie mam siły się starać. Może kiedyś będzie lepiej.

Pozdrawiam
--
*Accidentally In Love - Counting Crows

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz