wtorek, 11 listopada 2008

O tym, że jak się rzucać, to pod towarowy...

Miałam bardzo udany wyjazd weekendowy, choć nie był to długi weekend. Nie lubię dorabiać teorii do praktyki więc nie powiem, że nie wolałabym mieć długiego weekendu, ale czasem ktoś pracuje, aby nie pracować mógł ktoś. I to chyba dobre, bo czymże byłby człowiek...
Generalnie wiele się w sumie nie wydarzyło, ale też wiele się wydarzyło.
Wkurzyłam się na przyjaciela. Trochę mi go żal, ale jednak uważam, że podąża złą drogą i przykro mi, że nie chce zrozumieć, że to nie prowadzi do niczego dobrego. Efekt będzie taki, że będę go później ratować... Jak będzie trzeba. Nie twierdzę, że jestem wszechwiedząca, więc może jednak wyjdzie mu to na dobre, a jeśli nie, to trudno. Wie, że zawsze może na mnie liczyć. Mimo wszystko.

A poza tym? Poza tym - okazuje się, że nie każda forma okazywania zainteresowania jest przyjemna... Zastanawiałam się ostatnio, czy naprawdę rzucam się w pierwsze lepsze metaforyczne ramiona. Okazuje się, że słowem kluczem w tym sformułowaniu jest "lepsze". Nawet w rzucaniu się w pierwsze lepsze ramiona jestem wybredna, czy to nie straszne? Tak naprawdę to zapewne świadczy, że nie rzucam się w pierwsze lepsze, tylko obniżyły mi się nieco wymagania... Nie ważne zresztą.
Generalnie chodzi o to, że nie sądziłam, że potrafię być taka, że jednego kolesia gwałtownie spławiam i tego samego wieczora flirtuję z innym. Okazuje się, że tak. Swoją drogą, kiedy tak było, żeby jednego wieczora zainteresowanych mną było dwóch różnych facetów? Nie pamiętam... Wspinam się na wyżyny... To miłe, ale tylko trochę.
W każdym razie powiedziano mi, że ciskałam gromy. Nie lubię robić scen, ale czasem najwyraźniej trzeba. Szkoda, że niektórzy nie rozumieją, jak się im mówi spokojnie raz drugi i trzeci. Szkoda też, że nie rozumieją, jak się na nich krzyczy... Ale za to dobrze, że inni są fajni.
A może ja tylko sobie to wszystko wyobrażam? Uśmiechy, gesty, rozmowę? Może jak zwykle nadinterpretuję, wszak to moja dziedzina. Tak czy siak, nawet jeśli, to wieczór zaliczam do udanych.
Szkoda tylko, że potem nie ma czasu na sen ani na nic innego. Nie jestem już zmęczona, spałam dziś do piętnastej. Ale za to wczoraj byłam w pracy.

Sprawy zmęczenia nie ułatwia to, że zamiast jechać w niedzielę niecałe 4 godziny pospiesznym pociągiem, jechałam ponad 6. Tak skrót.
Uważam, że każdy ma prawo do decydowania o własnym życiu, także o tym, kiedy je zakończyć. Jednocześnie uważam, że samobójstwo to ucieczka - najprostszy, ale najgłupszy sposób na wszystkie problemy. Co więcej samobójcy są egoistami, to się samo przez się rozumie. Jest tak wiele sposobów na skończenie ze sobą. Począwszy od pętli, poprzez suszarkę w wannie, skok z mostu, czy balkonu (pod warunkiem, że ma się balkon, ja na przykład nie mam), a skończywszy na środkach medycznych. Można tez strzelić sobie w głowę, albo podciąć sobie żyły.
Drodzy przyszli samobójcy - nie rzucajcie się pod samochód - kierowca będzie odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci. A przede wszystkim nie rzucajcie się pod pociąg. Po pierwsze - maszynista będzie odpowiadał, jak wyżej, a po drugie - pasażerowie będą siedzieć godzinami w zimnym pociągu w szczerym polu czekając na policję, prokuratora i Bóg wie kogo jeszcze.
Drodzy przyszli samobójcy! Jeśli czujecie nieodpartą potrzebę rzucenia się pod pociąg - skaczcie pod towarowy. I to najlepiej z wiaduktu na tory przed elektrowóz. Szybko i skutecznie i nie powoduje opóźnień względem rozkładu jazdy. I wkurzeni pasażerowie nie będą na was wieszać psów. I nie będą oglądać z niezdrowym zainteresowaniem waszych rozwłóczonych po torach szczątków.

A najlepiej zastanowić się jeszcze raz i nie targać się na własne życie. Bo kiedyś wszystko się ułoży.

Pozdrawiam.

2 komentarze:

  1. Przez przypadek wygooglowałem ten blog, i widzę w tekstach, które piszesz sam pesymiz. Stan w, którym człowiek się waha na skraju centymetrów i zastanawia się nad własną egzystencją. Nie myśl tyle nad tym bo bardziej się dobijasz tym wszystkim [;
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. nic nie trwa wiecznie, zły dobry okres zawsze będzie ale trzeba mieć cel i siłę woli wierzyć w siebie i iść

    OdpowiedzUsuń