sobota, 2 czerwca 2007

O tym, że nie jestem zachwycona...

Doszłam do wniosku, że nie jestem zachwycona. Przy zmianie szablonu zdarzyło mi się popatrzeć na starsze notki i doszłam do wniosku, że to nie jest to, o co mi chodziło. Owszem można się nad sobą użalać, ale bez przesady. Okazuje się, że obiektywnie jestem żałosna. A przynajmniej taka się wydaję w związku z tym, jak piszę. To smutne.
Chciałabym pisać o innych rzeczach. O czymś, co mnie kręci, co mnie interesuje, albo o tym, co się dzieje. Albo o czymś, co naprawdę jest ważne. A nie chciałabym wpaść w banał. Wierzcie, lub nie, ale to bardzo trudne. Poważnie zastanawiałam się nad tym, czy nie dać sobie spokoju z blogowaniem, ale poczułam wyzwanie. Nie wiem, co prawda, czy coś z tego wyjdzie, bo nie jestem jakąś super świetną osobą, która ma do przekazania wiele rzeczy i zdanie na każdy temat, oraz potrafi się swobodnie wypowiadać na wszystkie tematy. Ale chyba postanowiłam, żeby było mniej osobiście. Z resztą zobaczymy.
Poczułam, że moje notki są faktycznie nieco dziecinne. O takich rzeczach piszą nastolatki, a ja już nie jestem nastolatką. Uświadomiłam sobie, że już nie jestem dzieckiem. I jakkolwiek zamierzam pozostać w przyjaźni z moim inner child, to pora dorosnąć. I to nie ma nic wspólnego z rozsądkiem, czy byciem poważnym i dojrzałym. Po prostu pora się zmienić, bo życie nagle zaczęło przede mną stawiać wyzwania, których się nie spodziewałam i których nie doświadczałabym będąc wciąż dzieckiem. To taki znak. Nie potrafię tego wyjaśnić.
Nie wiem jeszcze, co będzie, ale najwyższa pora coś zrobić. Nie chcę być już nastolatką, chcę być kobietą. Pełną gębą.
Zobaczymy.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz