piątek, 3 sierpnia 2007

O tym, że nic nie jest typowe...

Mam coraz większe problemy z wymyślaniem tytułów dla notek. To głupie. Może powinnam zacząć je numerować? Ale wtedy to będzie takie typowe... Hehe...
Generalnie napisałam wczoraj piękną notkę o obchodach rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, o romantycznych spacerach po Starówce o zmierzchu i o tym, że czekam na Faceta przez duże FA - i oczywiście notka się skasowała, bo przecież byłoby nie ważne, prawda? Wkurzyło mnie to nieco, ale nie szkodzi. Już mi lepiej.
Zaczynam się aklimatyzować w Stolicy, rozbijam się tramwajami, autobusami i metrem po całym mieście i jest mi dobrze. Ciekawa jestem, kiedy do mnie dotrze, że już nie wrócę do domu.
Czekam na taki moment, kiedy na hasło dom pomyślę o tym miejscu, a nie o domu rodziców. Wiem, że nie można za szybko tego spodziewać, ale nie mogę się doczekać tego. Bo wczoraj właśnie doszłam do wniosku, że Warszawa da się lubić i pewnie przyjdzie taki czas, że pokocham to miasto, bo w sumie czemu nie? Pomimo korków i wielkich brzydkich budynków, Warszawa ma swój urok, jest tu inaczej niż tam, gdzie do tej pory mieszkałam. Ale czy to straszne? A może dom zawsze zostaje domem. Bo na przykład w moich snach jeśli są o szkole, to scenerią zawsze jest moja podstawówka, nawet jeśli ludzie są z liceum, albo uczelni. Więc pierwszy dom pewnie też na zawsze nim zostanie. Choć pora na zmiany.
Dziś w mojej empetrójce zabrzmiało Ch-ch-ch-changes ze ścieżki dźwiękowej od Shreka 2. Piosenka idealna do okoliczności. Z resztą sami sobie zobaczcie, jak chcecie. A zaraz po tej piosence, w ramach ciągu dalszego Shrekowej ścieżki dźwiękowej usłyszałam:

Gotta make a move to a
town that's right for me
Town to keep me movin'
Keep me gvoovin' with some energy.


No i co Wy na to...? W dalszej części można się dowiedzieć, że wciąż tylko gadam o przeniesieniu się, a tak naprawdę nic nie robię i że najwyższa pora się zabrać za to. No, czyż to nie jest nietypowe, że takie rzeczy się zdarzają? Czy to tylko zbieg okoliczności, że ładowałam ta empetrójkę przed wyjazdem na Mazury i ani razu nie zabrzmiały te słowa aż do dziś? Szczerze przyznam, że jestem beznadziejnie zabobonna, ale przecież widać, że to dobry znak jest, prawda?
I dlatego nadal jestem pozytywnie nastawiona i wierzę, że wszystko będzie dobrze. Bo będzie.
Przy okazji... Od poniedziałku zaczynam praktyki. Czy to nie boskie? Już od poniedziałku będę miała na co narzekać ;]
Generalnie jesteśmy szczęśliwi.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz