środa, 3 października 2007

O tym, że w życiu są zmiany, albo ich nie ma...

No i już jest październik. Semestr się zaczyna. A mnie nie ma na uczelni. Byłam sobie w Sosnowcu u rodziców. Odwiedziłam panią promotor. Zajrzałam na uczelnię. Spotkałam się z paroma przyjaciółmi. Z paroma się nie spotkałam. Tajemnicze to wszystko.
Powiem Wam, że nie niepokoję się wcale tym całym zamieszaniem związanym z moją uczelnią, z IOSem z zaliczaniem semestru, z pisaniem pracy i tak dalej. I to mnie trochę martwi, bo zawsze się przejmowałam takimi rzeczami. Może teraz na przykład nie mam siły, albo coś. Nie wiem. Ale czy to straszne? Może i jest straszne, bo wnioskować by można, że mi nie zależy wcale na tej uczelni. Nawiasem mówiąc - nie zależy mi. To jest coś, co chcę zrobić, bo głupio nie skończyć studiów, jak już się tyle włożyło w to czasu i energii. Ale z drugiej strony nigdy mnie to przesadnie nie pociągało i Bogiem a prawdą wcale nie chce mi się kończyć głupich Finansów i Bankowości Międzynarodowych czy wahtever.
W ogóle nie targają mną żadne emocje. To trochę dziwne, bo zwykle targają. Może moja anemia niedobarwliwa tak się objawia. A może po prostu mi się nie chce. Nie wiem.
Generalnie jest zwyczajnie. Bez wzlotów i upadków. To chyba dobrze. Daję sobie radę jakoś. Jest mi dobrze. Nie nudzę się. Pracuję. Mam jakąś satysfakcję z życia. A cała reszta chyba przychodzi z czasem, nie? Tak mi się wydaje. Choć z drugiej strony - nie można przez całe życie czekać, prawda? Trzeba coś robić. A ja generalnie na razie nie mam siły, żeby coś robić. Zapisałam się na basen. Nawet na aerobik w basenie. Może sobie schudnę jeszcze trochę, albo coś. Choć moje zwyczaje żywieniowe chyba nie sprzyjają temu. Sama nie wiem.
Patrząc przed siebie nie widzę dalszej części mojego życia. Pamiętacie, jaki sobie wyznaczyłam cel trochę ponad rok temu? Chyba. Chodziło o wyprowadzenie się z domu i znalezienie pracy. I co teraz? Nastąpiła wielka zmiana w moim życiu, teraz pora na okres stabilizacji. Takim moment, kiedy właśnie nie ma zmian. I muszę przyznać, że - mimo iż jak każdy człowiek nie lubię zmian - nudzę się. Fajnie by było, jakby coś się zaczęło dziać. Wiem, że pożałuję tych słów, kiedy rzeczywiście zacznie. Ale...
Nie wiem, zobaczymy. Na razie poczekam:) Bo co innego mi pozostaje? Jestem otwarta na propozycje. W tym matrymonialne :)

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz