niedziela, 29 marca 2009

O tym, że na każdy wypadek ktoś kiedyś napisał piosenkę...

Straciłam cel... Poniekąd. W piątek bardzo cieszyłam się, że nadchodzi pierwszy weekend, kiedy nie muszę pisać pracy magisterskiej. No bo wysłałam ją już do promotorki i jadę na omówienie w czwartek. Zatem - pierwszy tak naprawdę wolny weekend. A tymczasem trochę się nudzę. Kiedy człowiek szuka wymówki, żeby czegoś nie robić jest zdecydowanie lepiej, niż jak człowiek szuka wymówki, żeby się nie nudzić. Dziwne.
W każdym razie poniekąd się cieszę.

Odkryłam też piosenkę, którą śpiewa moja praca magisterska cichutko nocą, kiedy czuje się samotna i porzucona...

Chcę już poddać się
Chciałabym oddać się
A jeśli sama ma to zniszczyć mnie
I tak się sama nie obronię …


Tekst pochodzi z Tańca Wampirów. Kiedyś przyjdzie taki dzień, że Roma znowu zacznie grać ten spektakl. I wtedy ja tam będę. Pamiętacie, jak byłam opętana Upiorem? Teraz jest gorzej. A gorzej jest dlatego, że oprócz wampirów wokalnych, osaczają mnie wampiry literackie. Może to jednak nie jest najlepsze słowo... W każdym razie czasami bywa tak, że człowiekowi pada na mózg i wtedy wszystko co, go otacza, jest w jakiś sposób powiązane z tym, co mu na ten mózg padło. U mnie się to nasila... Ale myślę, że jeszcze z miesiąc i mi przejdzie.

Powinnam teraz odpocząć, żeby ze świeżym umysłem pojechać w czwartek do Katowic na seminarium. Trochę się boję, że się dowiem, jak bardzo głupia jest ta moja praca. Ale nic to. Chcę, podobnie jak ona, mieć to już za sobą i przejść do następnego etapu mojego życia, jakikolwiek by on nie był.

A tymczasem trochę się nudzę. Dziś zmiana czasu. Zorientowałam się w okolicach godziny siedemnastej. Jak to o mnie świadczy? Dobrze, że sobie przypomniałam, bo nieźle bym wyglądała, spóźniając się jutro do pracy.

Wolałabym iść spać, choć powinnam wyjść z domu i coś ze sobą zrobić. A tak tylko siedzę. Może powieszę pranie. Na wieszanie prania na pewno też jest jakaś piosenka. Bo to prawda, że do każdego nastroju jest piosenka. Jest ich wiele. Chciałabym mieć z kim się tym wszystkim dzielić. A Wy?

Podobno mnisi tybetańscy...


Pozdrawiam,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz